środa, 27 stycznia 2016

Chapter I - Przeznaczony im początek

6 komentarzy:
Po tym jak zemdlała, upadając z parapetu nie pamiętała niczego.
Gdy zaś się przebudziła, czuła ból w okolicach klatki piersiowej. Nie wiedziała co ma robić, a najgorsze w tym wszystkim było to, że nie miała pojęcia gdzie jest. Co jeśli tutejsi ludzie zrobią jej krzywdę?
Podjęła próbę podniesienia się, jednak nagle ktoś wszedł, a raczej wparował dosłownie jak oparzony:
-No więc, Sakura co się dzieje? Przecież to dziewczę wygląda na zdrowe - rzekła jedna z nieznajomych, oglądając wyniki pacjentki. 
-Tsunade-sama, chodzi o to, że nie wiemy skąd ona się wzięła pod bramą Konohy...
-To już sprawa Naruto prawda? Przecież on jest aktualnie hokage. Po co zwracasz mi głowę?
-Jest jeden problem, bo z tej dziewczyny dosłownie ucieka chakra... - powiedziała młodsza.
Mistrzyni zdziwiła się na wieść o przypadku dziecka.
Jednym ruchem kobieta odsłoniła zasłonę. Yume ujrzała przed sobą różowowłosą kobietę wraz z jakąś blondynką. Całkowicie różniły się. Pierwsza z nich była ubrana w tkaniny koloru biskupiego, natomiast ta druga w odcienie zimnie. Ponadto najważniejszą cechą, jaką można było zauważyć to to, że kobiety miały inne rozmiary biustu...
Najstarsza z obecnego grona pochyliła się i delikatnie z uśmiechem na ustach zapytała się dziewczynki:
-Jak masz na imię?
-Chyba Yume - powiedziała ze strachem w oczach.
-Nie pamiętasz?
-Ja nie wiem...
-Popatrz się na mnie - dziecko odchyliło delikatnie głowę - skąd się tu wzięłaś?
-Ja nie mam pojęcia... Nie zrobicie mi krzywdy, prawda?
---
Dziewczyna powoli otwarła oczy. Delikatnie przetarła powieki, a następnie usiadła na łóżku i zaczęła się ubierać. Gdy była już gotowa, zeszła do kuchni na śniadanie. Przy stole siedzieli już Hanabi i Konohamaru.
-Jak się spało?- spytała najstarsza z obecnych kobiet, lecz Fumi zignorowała ją.
-Młoda damo! Co to ma znaczyć?!- wykrzyknęła matka.
-Spokojnie kochanie - uspokajał ją Konohamaru.
-Wychodzę na jakiś czas - powiedziała przelotnie córka.
-A co ze śniadaniem?!
-Nie jestem głodna... Muszę załatwić coś ważnego, więc do zobaczenia później.
-Jeszcze z tobą nie skończyłam! Słyszysz?!- krzyczała Hanabi, lecz brązowowłosa udała, że nic nie słyszy i wybiegła z mieszkania.
Kierowała się w stronę domu blondyna. Po dotarciu na miejsce zauważyła w ogrodzie Hinatę.
-Witaj ciociu, Boruto jeszcze w łóżku?
 -Fumi, co za miła niespodzianka - powiedziała ze śmiechem - On chyba jeszcze śpi... Jak chcesz to możesz iść go obudzić, Himawari cię zaprowadzi.
- Dobrze, dziękuję - odpowiedziała natychmiastowo.
-Chodźmy one-chan - rzekła młodsza posiadaczka Byakugana.
Obie weszły do ogromnej posiadłości hokage. Zdjęcia z dzieciństwa ozdabiały ściany. Wszystko było w idealnym porządku.
-Wow... Można by tu grać w piłkę nożną - powiedziała Sarutobi.
-Serio? według mnie mnie nie jest, aż tak duży... No cóż chodźmy już obudzić tego śpiocha -odpowiedziała Uzumaki.
- Dobry pomysł.
Posiadaczki Byakugana powędrowały krętymi schodami do pokoju Boruto. Gdy weszły do pomieszczenia zobaczyły stojącego w samych bokserkach chłopaka.
-AAA...- krzyknęły obie.
-Co wy tu robicie?- spytał.
-Ja t-tylko... Mieliśmy iść razem do szpitala!- odpowiedziała zawstydzona Fumi.
-Ano racja! Wybacz... daj mi jeszcze z pięć minut- powiedział, jednocześnie wypychając dziewczyny z jego pokoju.
-Oh... Ten Boruto! Chodź one-chan poczekamy w kuchni- krzyknęła Himawari.
-Tak chodźmy...
 Gdy zeszły do kuchni, zobaczyły w niej obściskujących się Naruto i Hinatę
-Mamo, tato proszę tylko nie przy ludziach!- krzyknęła siostra Uzumakiego.
-Oj... dziewczynki nie miałyście iść obudzić Boruto?- zapytała zawstydzona Hinata.
-Mamo! Nie zmieniaj tematu!
Zapanowała niezręczna cisza, którą przerwał zbiegający po schodach blondyn:
-Co tu tak cicho?-zapytał.
-Ano...... więc...- zaczął Naruto.
-Hmm.... No dobrze, więc chodźmy Fumi- powiedział Boruto.
Dziewczyna i chłopak opuścili posiadłość Uzumakich i skierowali się w stronę szpitala. Przez całą drogę jak zwykle Boruto zachowywał się jak ostatni idiota. Kiedy byli już na miejscu, mieli zamiar wejść do pokoju pacjentki, lecz drogę za torowała im białowłosa dziewczyna.
-A wy co tu robicie?!- krzyknęła nieznajoma.
-M-my tylko chcieliśmy zobaczyć czy wszystko w porządku z dziewczyną z tego pokoju...-odpowiedziała  Fumi.
-Jesteście może jej rodziną albo przyjaciółmi?
-Nie....
-Więc nie macie czego tu szukać!- wykrzyknęła Lysandra.
Nagle ich "rozmowę" przerwały otwierające się drzwi.
-Co to za krzyki?! - spytała doniosłym głosem blondynka.
-Tsunade-san ja tylko powstrzymałam tę dwójkę przed wejściem do pokoju pacjentki...- odpowiedziała białowłosa.
-Boruto, Fumi? A wy co tu robicie?!
-Więc my wczoraj byliśmy w pokoju tej dziewczyny, kiedy ona...- Nie dokończyła
-Rozumiem... Więc wasza dwójka pójdzie ze mną.
-Ja też?- spytał białowłosa.
-Cała wasza trójka! Chodźcie- Krzyknęła kobieta.
Białowłosa, Boruto i Fumi posłusznie poszli z kobietą do jej gabinetu.
---
Ona tylko patrzyła, jak śnieg wiruje za oknem.
Zaczęła machać delikatnie nogami. Raz lewa., potem zaś prawa.
Powoli opadła na łoże, lecz nie przerywała czynności. No może prócz tej jednej.
Biały puch znudził jej się... a może nie?
Co jeśli to właśnie przez niego nie potrafi przypomnieć sobie ani krzty z dawnych czasów?
Wyciągnęła ręce do góry na znak, jakby pragnęła wstać.
Podniosła się, bez żadnego oporu.
Nagle pojawiła się przed nią ta sama osoba, którą widziała jeszcze... dzień temu?
Kobieta powiedziała kilka słów: "Powinnaś odpocząć, wiem że jest ci źle, ale wytrzymaj... dla mnie"
Dziewczę poczuło ukłucie w sercu. Kilka łez wydobyło się z jej oczu, ale nie z powodu bólu. Tym razem była to tęsknota za żywymi. Ludźmi, których zna i są jej bliscy.
Nagle do jej pokoju weszła Tsunade wraz z podopiecznymi. Kobieta stanęła w drzwiach, ale nie zamierzała iść dalej. Oszołomiona wsłuchiwała się w lament dziecka.
Momentalnie reszta grupy także zatrzymała się, jednak po chwili Boruto wyleciał na przód i kilka sekund później był przed dziewczyną. Patrzyli na siebie, aż chłopak wyszczerzył na twarzy porządny uśmiech.
Białowłosa rozszerzyła oczy, a następnie zaczęła delikatnie i cichutko chichotać.
Wszyscy osłupieli, oprócz jednej osoby, która wyszła z sali i powędrowała prosto na podwórze, w stronę sklepów.
-Jak myślicie, wróci? - powiedziała cicho, ze smutkiem w głosie.
-Nie ma innej opcji! Babcia Tsunade zawsze wraca.
Wszyscy podążali wzrokiem za kobietą.
Następnie, gdy zaprzestali, spróbowali złapać jakiś wspólny temat. Na początku było ciężko, jednak po dłuższym czasie przywykli do swojej obecności. Głównie rozmawiali o nadchodzącym egzaminie na genina, który miał odbyć się za niecałe sześć miesięcy...
Po około godzinie do pokoju weszła Tsunade trzymająca pełną torbę słodyczy, a w drugiej ręce znajdował się biały miś.
Kobieta podeszła do białowłosej oraz uklękła przy niej.
-Proszę, to dla ciebie - rzekła z uśmiechem.
Dziewczynka nie wiedziała co ma powiedzieć. Uśmiechnęła się delikatnie i złapała za niedźwiadka.
Starsza pani pogłaskała ją po głowie. Po chwili dotknęła czołem jej sklepienie, a następnie cicho stwierdziła: "Trzymaj się, mała".
Kilka sekund później wszyscy opuścili pokój dziecka.
---
Po tym jak wyszli z pokoju pacjentki, ujrzeli Sakurę, która przyniosła szczegółowe wyniki dziewczynki. Na twarzy Tsunade pojawiło się zdziwienie. Przez chwilę stała jak wryta, lecz po kilku sekundach podeszła do Sakury i powiedziała jej coś na ucho. Różowowłosa odpowiedziała tylko:
-Zrozumiałam- i weszła do pokoju pacjentki.
-A wy nic macie nic do roboty? Idźcie do domu - powiedziała kobieta idąc w stronę swojego gabinetu. Gdy Boruto i Fumi opuścili szpital, dziewczynie przypomniała się sytuacja, gdy Tsunade zabrała ją, Uzumakiego oraz Lysandrę do gabinetu i zaczęła wypytywać ją i chłopaka co widzieli owego dnia. Oboje szczegółowo opisali całe zdarzenie. Przypominając sobie tę sytuacje Fumi poczuła niepokój. Zaczęła myśleć na jaką chorobę może chorować fioletowowłosa. Jej rozmyślania przerwał krzyk:
-Hej! co wy tu robicie?- spytała Sarada.
-Odwiedzaliśmy naszą znajomą, a co zazdrosna?- Zapytał z wielkim uśmiechem Boruto.
-Chciałbyś bęcwale-powiedziała dziewczyna uderzając chłopca.
-Sensei kazał mi znaleźć ciebie i Mitsukiego, więc idziesz ze mną!- dodała okularnica ciągnąc chłopca za ucho.
-By by Fumi- powiedział z uśmiechem na twarzy Boruto. Dziewczyna pomachała mu ręką na znak pożegnania i niechętnie zaczęła się kierować w stronę swojego domu. Wiedziała, że będzie miała niezłe kazanie na temat jej zachowania co jeszcze bardziej zniechęcało ją do powrotu. Nagle usłyszała za sobą krzyk:
-Fumi! proszę zaczekaj!- krzyczała białowłosa.
-Lysandra? a ty co tu robisz?
-Mam do ciebie prośbę...
-Jakiego rodzaju?- Opowiedziała Sarutobi.
-Proszę... Naucz mnie walki wręcz!
-Co? ale czemu ja? nie lepiej byłoby poprosić Lee-sensei?
-Nie to musisz być. Kiedyś jak byłam w akademii u boku panienki Tsunade, przez przypadek zobaczyłam wasze ćwiczenia. Bardzo spodobał mi się twój styl, więc proszę naucz mnie wszystkiego co umiesz.-powiedziała białowłosa.
-No cóż nie mam nic przeciwko ale po co ci walka wręcz, przy twojej obecnej pracy?
-Moim marzeniem jej przystąpienie do egzaminu na chunina ale z moim obecnym poziomem jest to nie możliwe...
-Rozumiem... więc może zaczniemy z samego rana?- spytała Fumi.
-Naprawdę?! jestem ci dozgonnie wdzięczna.
-Więc do jutra. Nie spóźnij się!- powiedziała podbiegając do drzwi swojego domu.
-Do zobaczenia!- odpowiedziała Lysandra.

---
Różowowłosa weszła do pomieszczania pacjentki.
-Witaj Yume-chan. Mogę tak do Ciebie mówić?
-H...hai...
-Nie bój się. Jestem Sakura Uchiha. Powiedz mi... jak się czujesz?
-Chyba dobrze...
-Chciałabym Cię zbadać, zezwolisz mi? - spytała z uśmiechem na ustach.
-Myślę, że tak - odpowiedziała dziewczynka.
Wtem lekarka zaczęła obserwować jej ciało. Po chwili poczuła, że będzie tu potrzebna czyjaś moc, a dokładniej Hinaty. Może ona coś poradzi na wydobywającą się chakrę?
Jeszcze przez kilka minut porozmawiały oraz zacisnęły więzi, a następnie kobieta poszła zdać raport Tsunade.
Fioletowowłosa zaś wstała i postanowiła przejść się trochę po korytarzu.



---

Ogółem to dziękuję za przeczytanie tego rozdziału... na razie nie ma jakiś tragedii czy innych wydarzeń, ale potem opowiadanie się rozkręci : 3

Nasz grafik rysuje mi postać, więc na razie nie ma żadnych obrazków... ale potem może się pojawią :P
Btw. rozdziały mają być dłuższe? /Atsu




środa, 13 stycznia 2016

Prolog - Pierwsze Spotkanie

4 komentarze:
Jej pięknie, lśniące jak księżyc oczy, otworzyły się. Powoli przetarła powieki, a następnie porozglądała się dookoła, aby sprawdzić czy jest chociaż bezpieczna. Pragnęła odtworzyć to co działo się przed tym, zanim tu trafiła, jednak za nic nie mogła sobie przypomnieć.
Wstała, lecz opornie. Zgrabnie strzepnęła z siebie kurz. Zdziwiła się, że jest ubrana w sukienkę szpitalną. Chwilowo ogarnął ją strach. Chwyciła się za skrawek ubrania i spuściła głowę w dół. Bose stopy... Zranione ręce... Coraz bardziej przerażała ją obecna sytuacja.
Nagle usłyszała czyiś głos w oddali. Spojrzała przed siebie. Wokół bram jednej z wiosek zobaczyła kobietę, ale nie normalną. Niewiasta była... duchem? Mimo tego kojarzyła skądś tę niewiastę i jej słowa: "Sukces osiągasz wtedy, kiedy patrząc w przeszłość nie pragniesz wszystkiego zmienić".
Momentalnie, bez namysłu pobiegła w jej stronę. O mały włos nawet przewróciłaby się, lecz sama sobie nie pozwoliła na upadek. Kiedy już prawie dotknęła zjawy, tamta zniknęła, a dziewczynka runęła na ziemię.
Zdziwieni strażnicy od razu udali się w stronę nieprzytomnego dziecka. Na początku sprawdzili czy w ogóle żyje, a następnie postanowili zanieść ją do szpitala. Tam zadecydują o jej dalszym losie.
---
Ciemne niebo oświetlały jasno błyszczące gwiazdy. Brązowowłosa dziewczyna o imieniu Fumi, przechadzała się uliczkami Konohy. Nikt nie wiedział nawet po co i dlaczego. Sama nie miała o tym pojęcia... Może to przez te kłótnie rodziców ? Nagle usłyszała za sobą jakieś odgłosy. Bez chwili namysłu schowała się za śmietnikiem. Z ciekawości wychyliła głowę, aby zobaczyć kto idzie. Ujrzała dwóch strażników niosących białowłosą dziewczynę. Małolata postanowiła za nimi pójść. Strażnicy kierowali się w stronę szpitala. Przy frontowych drzwiach budynku, ktoś złapał ją  w tali. Dziewczyna wzdrygnęła się. Już miała zamiar wołać o pomoc, lecz ta osoba zakryła jej usta i powiedziała:
-Uspokój się to tylko ja - dziewczyna obróciła się i zobaczyła szczerzącego się Boruto.
-Ale cię wystraszyłem, nie?
Fumi już miała mu przyłożyć z liścia, gdy w drzwiach pojawiła się Sakura i zaczęła na nich krzyczeć:
-A wy co tu robicie?! - młoda próbowała szybko wymyślić jakąś wymówkę, lecz zanim zdołała coś wymyślić, chłopak wciął się z tekstem:
-Jesteśmy na randce.
Zamarła cisza, którą po chwili przerwały słowa różowowłosej:
-To skoro już jesteście na tej ,,randce" to może mi pomożecie? W tamtym magazynie są pudła, które trzeba przenieść do gabinetu, chodźcie za mną.
-Dobrze - odpowiedziała Fumi ciągnąc za sobą Boruto.
Gdy weszli do magazynu, zabrali kilka skrzyń i skierowali się w stronę wyznaczonego pokoju. W drodze do pomieszczenia służbowego blondyn zaczął narzekać:
-Jakie to ciężkie.... Czemu my musimy to robić ?
-Nie trzeba było mówić Sakurze, że jesteśmy na randce!
-Ale czy na randce nie powinno się bawić?
-To nie randka!
-Ciszej! Przypominam, że jesteście w szpitalu - pouczyła ich jedna z pielęgniarek.
-Przepraszam- odpowiedziała zawstydzona dziewczyna.
-Za grosz kultury !- powiedziała jakaś starsza pani i ruszyła dalej "patrolować" korytarze szpitala.
-Haha to było dobre - powiedział roześmiany Boruto.
-To wszystko twoja wina! - odpowiedziała Fumi lekko kopiąc chłopaka.
-No dobra, koniec już tych żartów, zanieśmy w końcu te pudła do gabinetu. 
Gdy już dostarczyli owe rzeczy na swoje miejsce, zaczęli się kierować w stronę wyjścia, jednak ich wzrok przykuły otwarte drzwi jednego z pokoi pacjentów, postanowili zobaczyć kto w nim przebywa. Ujrzeli piękną jasnowłosą, wcześniej widzianą dziewczynę, owiniętą w bandaże, leżącą na łóżku.
-To ona- powiedziała Fumi.
-Znasz ją?- spytał Boruto
-Nie, nie znam, po prostu widziałam jak strażnicy ją tu przynieśli...- wypowiedź Fumi przerwało nagle otwierające się okno, Boruto szybko do niego podbiegł, aby je zamknąć.
-Lepiej już chodźmy....- powiedział chłopak.
-Tak, masz rację. 
Gdy już mieli zamknąć drzwi usłyszeli krzyk:
-Kim jesteś?! Gdzie idziesz?! - od razu wrócili do pokoju i zobaczyli stojącą na parapecie ową dziewczynę.
-Stój!- zawołał chłopak i zaczął biec w jej stronę. Dziewczyna obróciła i próbowała zejść z podokiennika, lecz straciła przytomność i mimowolnie upadła na podłogę.
-Hej słyszysz mnie?!- zaczął krzyczeć Boruto. 
Do pokoju wbiegła Sakura:
-Co się tu dzieje?!- krzyknęła  po czym spojrzała na leżącą na podłodze dziewczynę.
-Sakura-sensei bo ona....- Zaczęła mówić Fumi.
-Szybko wyjdźcie stąd !-Krzyknęła Sakura.
-Ale....- zaczęła młoda, jednak po chwili chłopak złapał ją za rękę i wyszedł z pokoju.
-Boruto?! Co ty robisz?!
-Spokojnie... - powiedział chłopak - ciocia Sakura na pewno się nią zajmie. 
Chłopak odprowadził dziewczynę do domu i powiedział:
-Jak chcesz to możemy ją jutro odwiedzić. Przez chwilę dziewczyna popatrzyła na uśmiechniętą twarz Boruto i odpowiedziała:
-Z miłą chęcią. 
Gdy pożegnała się z Boruto i weszła do domu. Wzięła szybką kąpiel i położyła się do łóżka. Gdy zasypiała cały czas myślała o białowłosej ze szpitala.



~~~
Mamy nadzieję, że nasz prolog przypadł wam do gustu i że często będziecie tu zaglądać ;3
~Hinata & Atsu







Szkielet Smoka Panda Graphics